Wieś Kulaszne to nie tylko kilka domów znajdujących się powyżej nowej cerkwi, tuż przy serpentynach. Dawna dolina Kulasznego rozciąga się w bocznej dolince, poniżej wspomnianej drogi Zagórz - Komańcza.
Kulaszne istniało już w 1538 roku, jednak przywilej na jego lokację na prawie wołoskim niejaki Stecz Rusin uzyskał dopiero w 1546 roku z rąk starosty sanockiego. Dwadzieścia lat później mieszkało tu 24 rodziny. Nazwa miejscowości wywodzi się od nazwy miejscowej potrawy - kuleszy (kleik z mąki) i zapewne odnosiła się do grząskiego, błotnistego terenu.
Zerknijmy na mapę WIG-u. Droga przez wieś zaczynała się w górnym jej biegu. Biorąc za punkt odniesienia współczesną drogę, to ta stara biegła nad potokiem, w dole, wciśnięta pomiędzy wzgórza. Stara droga przy cerkwi łapała zakręt i wiodła w dół w stronę Osławy.
W 1816 roku Kulaszne było małą wsią i liczyło 54 domy. Mieszkało tu 97 rodzin, ogółem 335 osób. Ze zwierząt hodowano 4 konie, 61 wołów, oraz 43 krowy (to wszystko rozdzielone na prawie 100 rodzin). Podczas pierwszej wojny światowej przebiegała tędy linia frontu, a liczne walki i potyczki wojsk rosyjskich i austriackich spowodowały duże zniszczenia we wsi. Pomimo tego, już w 1921 roku w 86 domach mieszkało niespełna 500 osób. W spisie pojawia się ponad 50 Polaków - prawdopodobnie pracowników kolei.
Panorama z Kulasznego w stronę Pogórza Bukowskiego
Leonard Truskolaski, ówczesny właściciel wsi w 1875 roku otworzył tu ,,zakład leczniczy klimatyczno-żętyczny". Dziedzic wykorzystując tutejsze źródła mineralne i szczawy chciał stworzyć uzdrowisko. Nowatorskie było zastosowanie żętycy w leczeniu. Produktu miało dostarczać stado kilkuset owiec wypasanych na tutejszych rozległych pastwiskach. Truskolaski ufundował obiekt mieszkalny z restauracją i założył park zdrojowy z alejami spacerowymi prowadzącymi aż nad Osławę, gdzie goście mogli korzystać z zimnych kąpieli rzecznych. Niestety mimo sporego wkładu i zaangażowania właściciela kurort nie cieszył się zbyt długo popularnością. Wciąż rozwijająca się kolej sprawiła, że z łatwością można było dotrzeć do innych, większych, sławnych uzdrowisk.
Zakład leczniczy znajdował się obok stacji kolejowej Szczawne-Kulaszne.
Choć pomysł z uzdrowiskiem był, można powiedzieć chybiony, to trzeba przyznać Truskolaskiemu, że był bacznym obserwatorem i notował spostrzeżenia na temat tutejszej ludności.
W "Kurierze Ilustrowanym" pojawił się taki opis tutejszych Łemków:
,,Mieszkał tu lud rusiński, potulny, pracowity i ubogi. Mężczyźni nosili brunatne sukmany ozdobione u kołnierza długą frenzlą i kutasami. Kobiety nosiły na głowach białe chustki i rozpuszczały włosy na ramiona. We wsi były też dwie osady Cyganów, brudnych i leniwych, natrętnie proszących o jałmużnę."
Po II wojnie światowej rozpoczął się terror sotni UPA. W 1945 roku członkowie bojówki zamordowali wszystkich mieszkających tu Polaków, a dwa lata później zabili dwóch Rusinów za dezercję z sotni.
Po wysiedleniach wieś została prawie doszczętnie spalona. Wiadomo, że po odwilży w 1956 roku kilkanaście rusińskich rodzin powróciło do Kulasznego.
Nieistniejąca cerkiew grekokatolicka pw. św. Michała Archanioła
Cerkiew została zbudowana w latach 1906-12. Różne źródła podają różne daty, jednak z pewnością powstała na początku XX wieku. Z większą pewnością można powiedzieć, że stojąca przy cerkwi murowana dzwonnica powstała w 1912 roku.
Po wojnie cerkiew przeszła w ręce parafii rzymskokatolickiej. Niestety świątynia spłonęła w 1974 roku. Na szczęście zachowały się stare zdjęcia tej łemkowskiej cerkwi.
Nieistniejąca cerkiew w Kulasznem, lata 70-te
Kulaszne - nieistniejąca cerkiew z początku XX wieku
Widok na pogorzelisko, zachowała się murowana dzwonnica
Na miejscu gdzie stała drewniana cerkiew zbudowano kościół. Ma on nieciekawą sylwetkę i w razie gdyby zabrakło wiernych spokojnie można by tu otworzyć na przykład szkołę. Konstrukcja ta bardziej przypomina dom mieszkalny niż świątynię...
Dzwonnica stoi do dziś przed kościołem
Do dzwonnicy można wejść, obecnie jest tam schowek.
Jeśli chcecie tutaj dotrzeć, to na łuku serpentyny, tuż poniżej nowej cerkwi, w dół odchodzi wąska, stroma, asfaltowa dróżka. Jak w nią skręcicie, to po jakiś 150 metrach waszym oczom ukaże się skryty nieco wśród świerków i brzóz kościół. Mało kto się tam zapędza, podczas wędrówki od serpentyn, do samej Osławy spotkaliśmy na niej tylko jedne samochód.
Kościół w miejscu dawnej cerkwi
Nowa cerkiew w Kulasznem
W 2004 roku rozpoczęto budowę cerkwi grekokatolickiej, w 30 rocznicę pożaru poprzedniej. Miejsce po spalonej świątyni było już zajęte, więc nowa cerkiew stanęła koło cmentarza.
Parafię grekokatolicką reaktywowano w 1962 roku. Przez 12 lat, aż do pożaru stara cerkiew była użytkowana wspólnie przez katolików obydwu obrządków.
Inicjatorem budowy był ksiądz Andrzej Żuraw i okoliczni parafianie. Cerkiew zaprojektował inż. Bogdan Jezierski. Trójdzielna cerkiew nosząca imię Michała Archanioła nawiązuje swą stylistyką do średniowiecznej architektury ruskiej. Gdyby była drewniana pewnie prezentowała by się pięknie na tle wznoszących się dookoła gór, ale nie ma się czego tutaj czepiać, bo świetnie wpasowała się w tutejszy krajobraz. Cerkiew została konsekrowana w 2006 roku.
Cmentarz wiejski
Jeśli chodzi i stare kamienne nagrobki sprzed wysiedleń, to spotkacie ich tu naprawdę mało. Już na pierwszy rzut oka można dostrzec starszą i nową część cmentarza. Nowa jest bliżej cerkwi.
Jedyny z zachowanych nagrobków kamiennych. Śmiem twierdzić, że pochodzi od kamieniarzy z pobliskiego Pogórza Bukowskiego - spotkamy tam podobne nagrobki.
Cmentarz Kulaszne
Na nowej części cmentarza, bliziutko cerkwi, skryta za sporą tują, znajduje się mogiła znanego bieszczadzkiego twórcy - Jędrka Połoniny, a właściwie Andrzeja Wasilewskiego.
Urodził się w 1949 roku niedaleko Brodnicy (kujawsko-pomorskie) i tam spędził młodość, uczęszczał do liceum. Potem, jak to się mówi ,,rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady". W 1966 roku przybył do Chatki Puchatka, gdzie przygarnął go Lutek Pińczuk do pomocy w schronisku. Zaczął interesować się dawnymi mieszkańcami tych terenów, ich kulturą. To tu, na połoninie ujawnił się jego talent rzeźbiarski i malarski, dlatego też gdy wystawił swoje pierwsze dzieła na wystawie w leskiej synagodze, podpisał je ,,Jędrek Połonina" i tak już zostało.
Mieszkał w Orelcu, gdzie urządził również swoją pracownię rzeźbiarską, ale spłonęła. Przeniósł się z żoną do Soliny, a potem do Kulasznego, gdzie swoją chatę udostępniła mu malarka Ewa Wójciak.
Piękne, zakapiorskie życie przerwała nagła śmierć. Jędrek zginął pod kołami samochodu. Potrącił go w 1995 roku, w Komańczy pijany kierowca.

Stworzył 3 komplety stacji drogi krzyżowej, które możemy oglądać do dziś w Woli Michowej, Średniej Wsi i Rabem koło Ustrzyk Dolnych. Tworzył piękne, niepowtarzalne Madonny z Dzieciątkiem Jezus, kapliczki z Jezusem Frasobliwym, sceny biblijne i obyczajowe, postacie świętych obrządku wschodniego, meble z motywami huculskimi... Prócz tego pisywał wiersze.
Wędrując przez wieś Kulaszne...
Bardzo gorąco polecamy spacer od cerkwi grekokatolickiej, potem przystanek przy kościele i starej dzwonnicy, a potem w dół, aż do Osławy. Warto obejrzeć starą zabudowę wsi z kilkoma chałupami drewnianymi konstrukcji zrębowej.
Pierwszą drewnianą chałupę, która nas zaintrygowała dojrzeliśmy tuż poniżej kościoła, nad potokiem. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie podeszli bliżej.
Widać, że już od dawna nikt tutaj nie mieszka. Pewnie do śmierci egzystował tu jakiś dziadek, lub babcia, a potem dom został opuszczony, bo na co komu taka drewniana rudera.
Dookoła rosną pokrzywy, które o tej porze roku nie są już na nasze szczęście niebezpieczne.
Zostało nawet drewno poskładane pod ścianą. Obok znajduje się także studnia, oraz piwniczka. Zajrzeliśmy także przez okno. Czas się tutaj zatrzymał...
Wędrując dalej droga cały czas opada w dół. Domy są dość luźno rozmieszczone. Można tu też zobaczyć parę starych piwniczek.
Jeśli chodzi o chałupy, to rzeczywiście przy tej drodze znajdziemy kilka, jednak często są przebudowane, rozbudowane... Uważajcie, bo obok tego domu prezentowanego poniżej mieszka jakiś furiat, który na widok aparatu zakazał nam fotografowania jego wspaniałego dobytku. Szczerze mówiąc spotkaliśmy się z taką sytuacją pierwszy raz od początku istnienia bloga...
W ten sposób docieramy do Osławy. Warto zatrzymać się tutaj, na łuku drogi i przyjrzeć się pięknemu, kamienistemu, pooranemu progami skalnymi dnu rzeki. Widać też ewidentnie, że pragnienie zaspokajają tutaj krowy.
Kawałek dalej jest most, po jego przejściu możecie udać się na przykład na stację kolejową Szczawne-Kulaszne. Wyjdziemy nim na drogę w kierunku Bukowska.
Kapliczki przydrożne
Powyżej cerkwi, przy głównej drodze znajdziemy dwie zabytkowe, domkowe kapliczki.
Dzięki Pani Annie Jurenko, która skomentowała powyższe zdjęcie na naszym facebook'owym profilu wiemy, że koło tej malowniczo położonej kapliczki rosły kiedyś pokaźnej wielkości lipy. Niestety podczas remontu drogi wycięto je, gdyż znajdowały się w pasie drogowym.
Kapliczka przed remontem przebiegającej obok drogi.
Zdjęcie dzięki uprzejmości Pani Anny Jurenko
Druga znajduje się nieco wyżej w pobliżu domów. Ta kapliczka leży dalej od drogi, rosnąca przy niej lipa wciąż stoi.
Na spacer polecamy także widoczny za tymi kapliczkami Biały Wierch. To wzniesienie ma 597 metrów wysokości i jest widokowym, niezalesionym szczytem, z którego z dala od drogi i samochodów, w spokoju, możecie nacieszyć oczy okolicznymi górami, oraz widokiem Pogórza Bukowskiego. Na ostatnim łuku drogi, na początku lasu można skręcić w lewo, zostawić samochód na poszerzonym poboczu i udać się na ten szczyt.
Przy nowej cerkwi w Kulasznem zatrzymuje się mnóstwo samochodów, nawet poza sezonem. Większość wysiada, robi zdjęcie cerkwi i rozciągającej się z jej okolicy panoramy, wsiada do samochodu i jedzie dalej. Zachęcamy Was do poznania tej przepięknie położonej miejscowości! Na prawdę warto!
©Kasia Skóra
Photo by ©Kasia Skóra & ©Robert Jurczyk
źródła:
Stanisław Orłowski "Na bieszczadzkich obwodnicach, część 6", Wyd. Edytorial, Rzeszów 2016
"Bieszczady dla prawdziwego turysty" pod red. Pawła Lubońskiego, Wyd. REWASZ
Proszę nie odczytać tego jako hejt. Lecz pewien fragment mnie lekko zaintrygował. Dlatego dziwi Was to że ktoś może nie życzyć sobie fotografowania swojej posesji,a tym bardziej publikowania zdjęć w internecie? W świetle prawa nie wolno fotografować budynków bez zgody właściciela, wyjątkiem od tej reguły jest fotografia krajobrazowa gdzie budynek stanowi tylko element zdjęcia. Jeśli mamy taką wolę to nasz dom widniejący w StreetView,Google na jeden krótki wniosek wymazuje z map. Mam nadzieję że właściciel nie wyskoczył na Was z siekierą - bo jeśli tak to faktycznie Furiat. Jednak jeżeli po prostu Was pogonił to czy to takie zaskakujące? Po tamtej wąskiej drodze jeżdżą tylko miejscowi, a turyści omijają tą trasę z daleka, cisza spokój i nagle obcy z aparatem bez pytania o zgodę fotografują twój dom- zwłaszcza w czasach gdy tak często słyszy się o oszustwach itd.. Czy to takie dziwne?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam życząc pięknych kadrów bez tego typu "przygód " :)
Coś dzwoni, ale nie wiadomo w którym kościele... W świetle prawa jak najbardziej mogę fotografować prywatne budynki bez zgody właściciela - zwłaszcza jeśli robię zdjęcia z terenu publicznego. Co innego upublicznianie takich zdjęć, tu już sprawa jest bardziej skomplikowana, ale w sądzie właściciel musiałby udowadniać, że taka publikacja naruszyła jego dobra osobiste, godność itp., albo posłużyła do przestępstwa (np. ktoś zobaczył bogatą chałupę i ją potem okradł). Słowem - ciężko byłoby przy takim wpisie coś udowodnić, ale wiadomo, że nikomu nie chce się ciągać po sądach. Natomiast prawda jest taka, że normalny człowiek nie ma problemu z tym, że ktoś uwiecznia jego chałupę (zwłaszcza, jeśli jest ładna lub nietypowa), niemal zawsze mają taki problem różne dupki. Mi się zdarzyło tak kilka razy i zawsze trafiało na furiatów...
UsuńA z innej beczki: gdyby nie krzyż to bym nie zgadł, iż to kościół.
Powiem tak. Chałupa nie była jakaś bogata, ot zwykła chyża tyle że trochę podratowana i wyglądała fajnie, biorąc pod uwagę, że ludzie dostając taki dom, lub kupując często ,,ucinają" część stajenną.
UsuńTutaj wyglądało to dobrze, przed domem duże, stare drzewo. W planie było zdjęcie chałupy, drzewa, wraz z drogą. Utrwalając dom w krajobrazie wsi to nawet nie muszę pytać o pozwolenie, ale co się będę z wariatem kłócić?
Krajobraz wsi z budynkiem a zdjęcie samego budynku trochę się różnią, te na blogu jest skupione na budynku;) Mi naprawdę nie chodzi o czepianie się prawnych zawiłości. Cieszę się że ktoś napisał o miejscowości o której nawet miejscowi zapominają. Najzwyczajniej intryguje mnie to że taka sytuacja Was zaskoczyła,a mi wydaje się oczywista. Uderzam po prostu do tego że są różni ludzie, jeśli robicie takie relacje z różnych miejscowości to trzeba się z takimi reakcjami liczyć. Ja jestem z Komańczy i okolicę dobrze znam.Nie raz jest tak że w naszym regionie osiedli się "ktoś z miasta". Jak wspomniałem fotografowaliście na drodze gdzie mało kto jeździ. Od remontowany domek, specjalnie w miejscu gdzie trudno trafić w dobie modnego hasła " Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady "- na bank ktoś ceni sobie prywatność skoro osiedla się aż w takim miejscu... No jak dla mnie po prostu nic zaskakującego że okazał sie bucem.Różne reakcje trzeba przewidywać zanim wyciągnie sie aparat.
UsuńRok temu po Kulasznym jeździł jakiś obcy na motorze i z pomocą kamerki kręcił przejazd, prawdopodobnie przy pomocy selfie stick ponagrywał też podwórka. Nie wiem co dalej z tym zrobił ale ludzie byki oburzeni i może do dziś tak reagują. Mi pozostaje życzyć jak najmniej takich sytuacji :p
Krajobraz wsi z budynkiem a zdjęcie samego budynku trochę się różnią, te na blogu jest skupione na budynku;) Mi naprawdę nie chodzi o czepianie się prawnych zawiłości. Cieszę się że ktoś napisał o miejscowości o której nawet miejscowi zapominają. Najzwyczajniej intryguje mnie to że taka sytuacja Was zaskoczyła,a mi wydaje się oczywista. Uderzam po prostu do tego że są różni ludzie, jeśli robicie takie relacje z różnych miejscowości to trzeba się z takimi reakcjami liczyć. Ja jestem z Komańczy i okolicę dobrze znam.Nie raz jest tak że w naszym regionie osiedli się "ktoś z miasta". Jak wspomniałem fotografowaliście na drodze gdzie mało kto jeździ. Od remontowany domek, specjalnie w miejscu gdzie trudno trafić w dobie modnego hasła " Rzuć wszystko i jedź w Bieszczady "- na bank ktoś ceni sobie prywatność skoro osiedla się aż w takim miejscu... No jak dla mnie po prostu nic zaskakującego że okazał sie bucem.Różne reakcje trzeba przewidywać zanim wyciągnie sie aparat.
UsuńRok temu po Kulasznym jeździł jakiś obcy na motorze i z pomocą kamerki kręcił przejazd, prawdopodobnie przy pomocy selfie stick ponagrywał też podwórka. Nie wiem co dalej z tym zrobił ale ludzie byki oburzeni i może do dziś tak reagują. Mi pozostaje życzyć jak najmniej takich sytuacji :p
Dzisiaj co drugie auto ma kamerkę i kręci wszystko co natrafi na drodze... Z tym oburzeniem to ja trochę tego nie rozumiem: mają tam coś nielegalne? A może zwykły bajzel, bo to mi kiedyś zarzucono w Sudetach - że fotografuję syf, jakby od czasu wypędzenia Niemców nikt tam nic nie sprzątał. Co innego jak ktoś wlazłby na płot i fotografował dokładnie każdy element, natomiast co innego zdjęcia z drogi... Podejrzewam, że jakby temu furiatowi się przedstawić, że jesteśmy z np. TVP to nagle okazałoby się, że serdecznie zaprasza w swoje progi...
UsuńMyślę że tym bardziej by wypędził :P ja robiłem panoramę z 200 metrów nad gruntem,a zostałem zapytany czemu po podwórku komuś latam. No po prostu pewni ludzie już mnie nie zaskoczą
UsuńSzczerze mówiąc nie sądziłem iż będę się tak zgadzał z Hanysem, ale fakt faktem ma On rację.
UsuńCo innego wejść komuś na posesję i fotografować, a co innego robić fotografie z terenu publicznego, drogi itp.
A propos. Kiedyś w Krakówku plątałem się po zakazanych kamieniczkach Zwierzyńca i dopadli mnie miejscowi. Wystarczył szybki bajer że jestem skautem i robię przymiarki do planu filmowego... oprowadzono mnie po każdym zakamarku, a naświetliłem dwie rolki filmu.
Czasem wystarczy postawić miejscowemu piwo w knajpie, a sam zabierze cię do chałupy i jeszcze każe zdjęcia w obejściu robić :P
UsuńŚwietny materiał, Kościół faktycznie tragiczny!
OdpowiedzUsuńU mnie w planach dość długo podróż, ponieważ aż do Nowego Jorku. Przygotowuję się do niej już od jakiegoś czasu, ponieważ to spełnienie moich marzeń. Mam jednak wrażenie, że podróżujemy tutaj do innego świata i warto się wszystkiego dowiedzieć. Przykładowo na stronie https://nowyjork.pl/ możecie przeczytać sobie poradnik na podróżników, ktory w takich wyprawach na pewno jest pomocny. Warto przed wyjazdem ustalić sobie cały plan podróży i wybrać miejsca, które będzie się chciało zobaczyć. Powoli to na to, aby zaoszczędzić czas.
OdpowiedzUsuń