Przez Barwinek, a potem przez Przełęcz Dukielską już od wczesnego średniowiecza przebiegał jeden z ważniejszych traktów komunikacyjnych i handlowych z Węgier do Polski.
Nie jest jasne kiedy dokładnie powstała wioska, natomiast pierwsza wzmianka o Barwinku pochodzi z okresu kiedy władał nią Oktawian Gucci, wywodzący się z włoskiej rodziny kupieckiej - był to wiek XVI.
Kolejnymi właścicielami była rodzina Męcińskich. Posiadali także Tylawę i Zyndranową. Barwinek i okolic znajdowały się w ich posiadaniu przed ponad 200 lat.
U schyłku XIX wieku tutejsze dobra zakupili przemysłowcy z Wiednia, bracia Thonet - synowie pioniera produkcji mebli giętych z drewna bukowego. Warto wspomnieć, że fabryka mebli ,,Gebruder Thonet" istnieje i prężnie działa do dziś.
Bracia zbudowali we wsi tartak i na ogromną skalę pozyskiwali drewno bukowe z tutejszych lasów. Po I wojnie majątek przejęli Żydzi, tartak pracował wówczas na trzy zmiany. Chciano nawet wyciąć stare, wiekowe modrzewie rosnące w okolicznym lesie, mieszkańcy jednak nie dopuścili do tego interweniując u władz.
Jeden z braci Thonet - Karol, uwielbiał polowania. Żeby nie musiał się nadto przy tej rozrywce natrudzić, urządzono w lesie (na zachód od byłej strażnicy WOP) specjalny zwierzyniec. Zapędzono zwierzynę leśną na ogrodzony teren, z którego nie miały możliwości ucieczki.
W ten sposób ,,polowała" również żona Karola. Siadała na ambonie i celowała do zwierząt, które pod to stanowisko naganiała służba.
Las ten został nawet nazwany przez lokalną ludność Źwirnyk czyli Zwierzyniec.
We wsi stały zabudowania dworskie. Wiodła do nich charakterystyczna aleja, która przetrwała do dziś. Prowadzi tamtędy niebieski szlak w stronę Baraniego. Budynki spłonęły podczas II wojny światowej. W bezpośrednim sąsiedztwie znajdowała się też cegielnia.
W okresie międzywojennym istniała w Barwinku placówka Straży Granicznej, oraz przejście wraz z komorą celną. Pogranicznikami byli Polacy, w tartaku również najmowani byli polscy robotnicy. Nie było tu nigdy zatargów z ludnością łemkowską.
Stanowiła ona większość w tej miejscowości. Przed II wojną światową mieszkało tu około 600 osób z czego 470 było Łemkami. Zostali wysiedleni. Wpierw znaczna większość na sowiecką Ukrainę, potem pozostali w ramach Akcji ,,Wisła" na ziemie zachodnie. W 1956 roku powróciło 10 osób.
W 1961 roku otwarto przejście graniczne w Barwinku. Przez wiele lat była to jedyna w tej części gór droga na Słowację (następne przejście było dopiero w Muszynce, z kolei w Koniecznej przejście powstało dopiero w 1995 roku).
Cmentarz, cerkwisko
Cmentarz znajduje się na wprost wylotu drogi w stronę Zyndranowej. Wiele mogił pochodzi z roku 1944 - kiedy to, w październiku miały tutaj miejsce ciężkie walki frontowe.
Na uwagę zasługuje także nagrobek jakiego nie zobaczycie nigdzie indziej.
Zarówno kształt krzyża, jak i dwie kamienne postacie o surowych, smutnych twarzach na kamiennym cokole przykuwają uwagę już z daleka.
Im dalej od wejścia na cmentarz, tym starsze nagrobki.
Poniższa mogiła niedawno została odkrzaczona i pomalowana.
Na górze widnieje napis : Oskar Fink, zmarł 2.7.1987, poniżej mamy już cyrylicę.
A co z cerkwią?
Naprzeciwko cmentarza, po drugiej stronie drogi stała, zbudowana w latach 1816-21 cerkiew pw. Narodzenia Bogurodzicy. Stała na miejscu starszej drewnianej świątyni spalonej w 1790 roku. Po cerkwi nie ma dziś żadnego śladu, w miejscu gdzie stała mamy zabudowania wsi.
W 1984 roku wmurowano kamień węgielny pod mały kościół pw. św. Józefa. Stoi między cmentarzem, a domem ludowym. Jest to filia parafii w Tylawie.
Mogiła pomordowanych Żydów
W lesie pomiędzy Tylawą a Barwinkiem, na stokach Błudnej (565 m n.p.m), 13 sierpnia 1942 roku hitlerowcy rozstrzelali około 500 Żydów z Rymanowa, Dukli i Jaślisk. W tym miejscu stoi pomnik.
Jak go odnaleźć? Przede wszystkim zaprowadzi nas tam drogowskaz. Należy go wypatrywać w okolicy stawów rybnych musimy skręcić po prostu w las.
Po około 500 metrach zauważycie po lewej willę (tak, ktoś wybudował sobie w lesie ogromną posesję), mogiła Żydów znajduje się tuż powyżej tego domu, po tej samej stronie drogi.
Drugi to agroturystyka, która... jest na sprzedaż. Ten piękny drewniany dom możecie sobie kupić :) Znajduje się przy niebieskim szlaku w stronę Baraniego, w pewnej odległości od głównej drogi.
Jeśli marzycie o swoim końcu świata, to polecamy :) A już z pewnością jest to sam kraniec Polski.
Nie jest jasne kiedy dokładnie powstała wioska, natomiast pierwsza wzmianka o Barwinku pochodzi z okresu kiedy władał nią Oktawian Gucci, wywodzący się z włoskiej rodziny kupieckiej - był to wiek XVI.
Kolejnymi właścicielami była rodzina Męcińskich. Posiadali także Tylawę i Zyndranową. Barwinek i okolic znajdowały się w ich posiadaniu przed ponad 200 lat.
U schyłku XIX wieku tutejsze dobra zakupili przemysłowcy z Wiednia, bracia Thonet - synowie pioniera produkcji mebli giętych z drewna bukowego. Warto wspomnieć, że fabryka mebli ,,Gebruder Thonet" istnieje i prężnie działa do dziś.
Bracia zbudowali we wsi tartak i na ogromną skalę pozyskiwali drewno bukowe z tutejszych lasów. Po I wojnie majątek przejęli Żydzi, tartak pracował wówczas na trzy zmiany. Chciano nawet wyciąć stare, wiekowe modrzewie rosnące w okolicznym lesie, mieszkańcy jednak nie dopuścili do tego interweniując u władz.
Jeden z braci Thonet - Karol, uwielbiał polowania. Żeby nie musiał się nadto przy tej rozrywce natrudzić, urządzono w lesie (na zachód od byłej strażnicy WOP) specjalny zwierzyniec. Zapędzono zwierzynę leśną na ogrodzony teren, z którego nie miały możliwości ucieczki.
W ten sposób ,,polowała" również żona Karola. Siadała na ambonie i celowała do zwierząt, które pod to stanowisko naganiała służba.
Las ten został nawet nazwany przez lokalną ludność Źwirnyk czyli Zwierzyniec.
We wsi stały zabudowania dworskie. Wiodła do nich charakterystyczna aleja, która przetrwała do dziś. Prowadzi tamtędy niebieski szlak w stronę Baraniego. Budynki spłonęły podczas II wojny światowej. W bezpośrednim sąsiedztwie znajdowała się też cegielnia.
W okresie międzywojennym istniała w Barwinku placówka Straży Granicznej, oraz przejście wraz z komorą celną. Pogranicznikami byli Polacy, w tartaku również najmowani byli polscy robotnicy. Nie było tu nigdy zatargów z ludnością łemkowską.
Stanowiła ona większość w tej miejscowości. Przed II wojną światową mieszkało tu około 600 osób z czego 470 było Łemkami. Zostali wysiedleni. Wpierw znaczna większość na sowiecką Ukrainę, potem pozostali w ramach Akcji ,,Wisła" na ziemie zachodnie. W 1956 roku powróciło 10 osób.
W 1961 roku otwarto przejście graniczne w Barwinku. Przez wiele lat była to jedyna w tej części gór droga na Słowację (następne przejście było dopiero w Muszynce, z kolei w Koniecznej przejście powstało dopiero w 1995 roku).
Przejście graniczne w Barwinku, 1970 rok
źródło: fotopolska.eu
Cmentarz, cerkwisko
Cmentarz znajduje się na wprost wylotu drogi w stronę Zyndranowej. Wiele mogił pochodzi z roku 1944 - kiedy to, w październiku miały tutaj miejsce ciężkie walki frontowe.
Na uwagę zasługuje także nagrobek jakiego nie zobaczycie nigdzie indziej.
Zarówno kształt krzyża, jak i dwie kamienne postacie o surowych, smutnych twarzach na kamiennym cokole przykuwają uwagę już z daleka.
Postać z prawej
Postać po lewej
Im dalej od wejścia na cmentarz, tym starsze nagrobki.
Poniższa mogiła niedawno została odkrzaczona i pomalowana.
Na górze widnieje napis : Oskar Fink, zmarł 2.7.1987, poniżej mamy już cyrylicę.
A co z cerkwią?
Naprzeciwko cmentarza, po drugiej stronie drogi stała, zbudowana w latach 1816-21 cerkiew pw. Narodzenia Bogurodzicy. Stała na miejscu starszej drewnianej świątyni spalonej w 1790 roku. Po cerkwi nie ma dziś żadnego śladu, w miejscu gdzie stała mamy zabudowania wsi.
W 1984 roku wmurowano kamień węgielny pod mały kościół pw. św. Józefa. Stoi między cmentarzem, a domem ludowym. Jest to filia parafii w Tylawie.
W lesie pomiędzy Tylawą a Barwinkiem, na stokach Błudnej (565 m n.p.m), 13 sierpnia 1942 roku hitlerowcy rozstrzelali około 500 Żydów z Rymanowa, Dukli i Jaślisk. W tym miejscu stoi pomnik.
Jak go odnaleźć? Przede wszystkim zaprowadzi nas tam drogowskaz. Należy go wypatrywać w okolicy stawów rybnych musimy skręcić po prostu w las.
Po około 500 metrach zauważycie po lewej willę (tak, ktoś wybudował sobie w lesie ogromną posesję), mogiła Żydów znajduje się tuż powyżej tego domu, po tej samej stronie drogi.
Wspomniany dom w bezpośrednim sąsiedztwie mogiły żydowskiej
W tym miejscu spoczywa około 500 Żydów rozstrzelanych przez Niemców
Wywożonym Żydom z Dukli wmawiano, że jadą na Słowację do pracy. W Dukli była bieda, więc cieszono się na ten wyjazd. Świadkowie mordu opowiadali:
"Żydów żandarmi zagonili na jedno miejsce, po dziesięciu odprowadzają każą się rozbierać do naga, i pojedynczo wpędzają na deskę w poprzek dołu, w tam żandarm strzela w plecy (...) Dół zasypali, ale po miesiącu ziemia się w tym miejscu zapadła i na łąki wypłynęła cuchnąca ropa."
Obok zbiorowej mogiły, nieco poniżej dostrzec można pojedynczy grób. Jest to miejsce spoczynku braci Jarmuszów, synów właściciela sklepu żelaznego z Dukli. Uciekli z transportu i aż do zimy 1942 roku ukrywali się w okolicy. Pamieć o miejscu ich śmierci zachowała się dzięki jednemu z łemkowskich mieszkańców Tylawy. Dzięki późniejszej akcji dziennikarza ,,Rzeczpospolitej" udało się w latach 90-tych odnaleźć brata Jarmuszów, żyjącego w Stanach Zjednoczonych.
Artykuł dziennikarza ,,Rzeczpospolitej" możecie przeczytać na stronie http://lemko.org/rzeczpospolita/.
Polecam Wam przeczytanie tego artykułu o bezinteresownej pomocy, o pamięci, dążeniu do prawdy...
Żeby odmówić kadysz - czyli żydowską modlitwę za zmarłych nad grobem potrzeba dziesięciu dorosłych Żydów. Na mogiłę między Barwinkiem a Tylawą musieli przyjechać Żydzi z Krakowa, bo w okolicy nie ma ani jednego...
Rezerwat ,,Modrzyna"
Ten leśny rezerwat utworzono w 1953 roku. Jego powierzchnia obecnie wynosi prawie 15 ha lasu, na którym ochronie podlega naturalne stanowisko modrzewia europejskiego polskiego, rosnącego w drzewostanie jodłowym z domieszką lasu powstałego na gruncie porolnym.
Niektóre rosnące tu modrzewie mają nawet 200 lat. W całym rezerwacie w nierównomiernym rozmieszczeniu zinwentaryzowano ponad 500 okazów chronionego gatunku.
Przejście graniczne Barwinek - Vysny Komarnik
Z uwagi na wkroczenie Polski do strefy Schengen w 2007 roku zamknięto przejście graniczne, teraz przepływ osób, samochodów i mienia odbywa się bez odprawy. Co przykre, na skutek likwidacji przejścia, pracę straciło wielu pograniczników.
Pomnik przy Domu Ludowym w Barwinku
Warto tu wspomnieć o postaci Rajmunda Świętochowskiego.
Przed rozpętaniem się II wojny światowej żołnierze obu stron granicy spotykali się codziennie przy szlabanie. 2 września Słowacy otoczyli przybyłego na spotkanie dowódcę polskiego posterunku porucznika Rajmunda Świętochowskiego. Nakazali mu uniesienie rąk w górę, oraz dobrowolne udanie się na stronę słowacką.
Świętochowski odpowiedział strzelając do dowódcy Słowaków... potem padły strzały. Polacy udali się w odwecie na słowacką stronę i podpalili ichniejszą strażnicę. Podziurawione kulami ciało Świętochowskiego oddano Polakom dopiero 5 września.
W centrum wsi stanął pomnik poświęcony bohaterskiej postawie 27-letniego porucznika - dowódcy strażnicy w Barwinku
Dawna część przejścia granicznego, kiedy jeszcze wymagana była odprawa
Bezskutecznie zakończyły się poszukiwania w polskim internecie na temat słupka granicznego znajdującego się na Przełęczy Dukielskiej.
Przełęcz Dukielska to najniżej położona przełęcz w grzbiecie Karpat (500 m n.p.m). Od najdawniejszych czasów było to łatwe i dogodne miejsce przekraczania granicy. Przełęcz ta już od czasów średniowiecznych wyznaczała granicę Polski, nie zmieniło się to od wieków.
W czasie konfederacji barskiej nieopodal przełęczy, na wzgórzu zwanym Szańcami istniał konfederacki obóz warowny. Zarówno w czasie I jak i II wojny światowej toczyły się ciężkie walki o przełęcz, która przecież jest miejscem strategicznym.
We wrześniu i październiku w bitwie o Przełęcz Dukielską zginęło około 90 tysięcy żołnierzy.
Replika słupka granicznego z dawną Czechosłowacją
Pomnik poświęcony saperom, którzy rozminowywali okolicę - stoi po słowackiej stronie
W 1974, w 30 rocznicę bitwy o Przełęcz Dukielską, Słowacy postawili wieżę widokową, w miejscu oryginalnej drewnianej wieży z 1959 roku.
Ma 49 metrów wysokości i roztacza się z niej widok na polskie i słowackie pola walk podczas Operacji dukielsko-preszowskiej.
Czynna jest w sezonie turystycznym, wstęp płacimy w euro.
Dziś na Przełęcz Dukielską wspinają się głównie TIRy. Podziwiam tutejszych za to, że znoszą ciągły, bezustanny przepływ samochodów - dużych i hałaśliwych.
Krzyże przydrożne
Stefan Wantuch - gospodarz z Barwinka ufundował w 1904 roku krzyż przydrożny na pamiątkę swojego ożenku z panną z Zyndranowej. Polecamy odszukanie tej pamiątki, z górki na której stoi roztacza się fantastyczny widok, zwłaszcza w stronę Zyndranowej.
Cokół krzyża znajdujący się na tyle blisko drogi, że już praktycznie zacierają się jego szczegóły...
Naszej uwadze nie umyka mogiła na cmentarzu, dwie osoby ta sama data 6.09.2001... wędrując dalej w okolicy bloku, który zapewne wcześniej zajmowały rodziny pograniczników, dostrzegamy kapliczkę z wypisaną tą samą datą.
Okazuje się, że w tym miejscu poniosły śmierć ostatnie ofiary walki o Przełęcz Dukielską... a dokładniej zginęło tu trzech chłopców w wieku 7-9 lat.
Trzech braci i ich kolega - dzieci funkcjonariuszy lokalnego oddziału bieszczadzkiej straży granicznej, znalazły w lesie granat moździerzowy. Przynieśli go na teren jednej z posesji, po czym na skutek manipulacji przy zapalniku pocisk eksplodował.
Wybuch zniszczył wszystko w promieniu 30 metrów - nie mieli szans, znaleźli się w samym centrum eksplozji. Przeżył najmłodszy, 5-letni chłopiec, ale stracił nogę. Zginęło dwóch jego braci i ich kolega.
Ta kapliczka upamiętnia miejsce ich śmierci. Niewyobrażalna tragedia...
Krzyż od strony Tylawy
A na koniec dwa budynki. Pierwszy z nich zainteresował nas i będziemy wdzięczni za każdą informację na jego temat.
Czy pełnił jakąś funkcję publiczną? Na pewno jest to stary budynek. Czyżby jakaś dawna placówka straży granicznej?
Drugi to agroturystyka, która... jest na sprzedaż. Ten piękny drewniany dom możecie sobie kupić :) Znajduje się przy niebieskim szlaku w stronę Baraniego, w pewnej odległości od głównej drogi.
Jeśli marzycie o swoim końcu świata, to polecamy :) A już z pewnością jest to sam kraniec Polski.
W Barwinku mieszka obecnie między 200 a 300 osób. Wcześniej sporo z nich pracowało pewnie na granicy, to znaczy w tamtejszych służbach, czy w handlu. Od otwarcia granic wiele musiało się w życiu tych ludzi zmienić.
Z Barwinka do Krosna jest ponad 30 km, jeżdżą tam busy. Zawracają przed samą granicą.
Przebiega tędy też kilka szlaków turystycznych. Nie są to często uczęszczane trasy, polecamy osobom nie przepadającym za tłokiem na szlakach :)
©Kasia Skóra
Foto by ©Robert Jurczyk
źródła:
W. Grzesik, T. Traczyk, B. Wadas ,,Beskid Niski od Komańczy do Wysowej", Warszawa 2015
W tym dużym murowanym budynku, na parterze mieściła się kiedyś szkoła (klasy 1-3), a na piętrze było schronisko PTTK i mieszkanie. W czasie walk o Przełęcz był tam szpital. Aktualnie piętro jest niezagospodarowane a na parterze działa chyba sklep spożywczy.
OdpowiedzUsuńBRAWA!
UsuńSklepu już nie ma
OdpowiedzUsuńPogranicznicy raczej pracy nie stracili, przerzucano ich na wschód, gdzie potrzebowano większej ilości ludzi na granicach z byłym ZSRR. To tak jak w wojsku, nie ma gwarancji pracy w jednym konkretnym miejscu.
OdpowiedzUsuńA co tu robi zdjęcie z Sudetenlandu? :>
Masz na myśli to wywracanie słupa granicznego?
UsuńTak, to zdjęcie z granicy czechosłowacko-niemieckiej.
UsuńDobry tekst i ilustracje. Masa wiadomości, Zazwyczaj barwinkiem interesowałem się wyłącznie w kontekście operacji wojennych.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale mój polski jest okropny. Korzystam z aplikacji tłumacza. Barwinek to wieś, z której pochodził mój dziadek. Naprawdę podobało mi się czytanie o tym. Jeśli tak, chciałbym przeczytać o Trzcianie, ponieważ mogłem mieć stamtąd krewnych Łemków.
OdpowiedzUsuńDziękuję
Joseph Hulik
O Trzcianie będziemy pisać za parę tygodni. Być może jeszcze w maju.
UsuńZapraszamy!
A jak się dziadek nazywał?
UsuńNazywał się Michael Hulik urodzony w 1898 roku. Jego ojciec miał na imię Alexasij.
UsuńW szkole tej mieszkała i pracowała w latach 1960-70 jako nauczycielka moja przyszła Teściowa. A przyszła Żona miała wtedy 6 lat i przyprowadzała cielaka pasącego się na łąkach za szkołą. Według opowieści Teściowej w tej szkole nocą straszyło i działy się rzeczy niewytłumaczalne, co potwierdzał śp. Teść, który był daleki od wszelkich zabobonów czy histerii...
OdpowiedzUsuńDzięki za te informacje, przydadzą się przy aktualizacji tekstu.
UsuńPozdrawiam
Kasia
czy wiadomo Czyja jest ta Willa?
OdpowiedzUsuń