Są miejsca w które wracamy chętnie... Do takich należy bez wątpienia Nieznajowa. Byliśmy tam we wrześniu, pisaliśmy o tym TUTAJ. Tamtego dnia było trochę mało czasu, zbliżał się wieczór, musieliśmy wracać. Postanowiłam, że wrócę do Nieznajowej, żeby uwiecznić to miejsce w pełnym, wiosennym rozkwicie. Naszą tradycją stało się, że odwiedzamy tę wioskę co najmniej raz w roku ;)
Moim zdaniem najpiękniejsze doliny opuszczonych wsi to Nieznajowa, Czarne i Regietów Wyżny - choć każdemu podoba się co innego to najbliższe mojemu sercu są właśnie te miejscowości :)
Majówka zachęciła nas piękną pogodą do wędrówek. Przy maszerowaniu z dzieckiem do normalnego czasu przejścia danej trasy trzeba doliczyć jeszcze ze dwie godziny, ale to nic - mamy czas :)
Plan jest ambitny, a mianowicie przejście przez całą Nieznajową, aż do Wołowca i z powrotem. Jak się jednak okaże nie uda się go zrealizować... ale o tym później.
Zostawiamy samochód tam gdzie ostatnio, czyli tuż przy zjeździe z drogi 992. Okazuje się, że jest już tam kilka innych aut.
Wyruszamy, najpierw podziwiamy żeremie bobrów.
Lubię ten fragment drogi, choć nie należy on jeszcze do Nieznajowej jest bardzo malowniczy i... fotogeniczny ;)
Pogoda idealna do zdjęć, nie wypuszczam z rąk aparatu :) Jak widać, na drodze jest mnóstwo kałuż, od dłuższego czasu codziennie pada deszcz. Raz jest to burza, która szybko mija, następnego dnia pada cały dzień... Bez wątpienia sprzyja to roślinom, zieleń jest tak soczysta, intensywna, że nie można oderwać oczu.
Na swojej drodze spotykamy także zorganizowane grupy. Tej grupie młodych ludzi widocznej na zdjęciu powyżej humor dopisywał, bo szli i podśpiewywali sobie ,,Mydełko Fa" :) Nawet Milenę zainteresowała ta barwna grupka, pozdrawiamy :)
Kwitnąca śliwa tarnina to nieodzowny element wiosennego krajobrazu opuszczonych wsi Beskidu Niskiego. Myślę, że dawniej nie było ich tyle, w moich stronach tępiło się je, bo rozrastają się szybko i tworzą niedostępny gąszcz - nie do przebycia. Moja babcia od kiedy pamiętam powtarza, że kiedy kwitnie tarnina to jest zimno. Powiedzenie to związane jest zapewne z faktem, że kiedy kwitnie zdarzają się jeszcze jedne z ostatnich przymrozków ( ostatnie mogą się zdarzyć nawet na ,,zimną Zośkę" czyli 15 maja).
Niemniej jednak tarnina swoim nieprzebytym gąszczem daje schronienie ptakom. Kwitnie intensywnie, ale dość krótko, więc tym bardziej cieszę się, że trafiłam na ten moment :)
A tutaj kolejny rodzaj turystów, których spotkaliśmy - cykliści. Sporo ich, ale trzeba przyznać, iż drogi w tych stronach są świetne do jazdy na rowerze. Zdjęcie zrobiłam przy tablicy z informacjami o Nieznajowej.
Ruiny dawnego tartaku skryte wśród tarniny. Rozważamy podejście bliżej, ale chyba nie tym razem, gleba jest nasiąknięta jak gąbka.
Przed II wojną tartak ten dzierżawił Żyd. Kocioł parowy napędzał trak, żarna młyńskie i prądnicę. W 1939 roku kocioł wywieziono, a jako przyczynę podano za mały przerób młyna.
Drugi tartak, wodny prowadził Polak o nazwisku Dobrzański. Położony był w zakolu Wisłoki, około 800 m powyżej ujścia Zawoi. Wodę doprowadzał kanałem wodnym. Niemcy wysadzili tartak w 1945 roku, zachował się młyn bo był umiejscowiony w podziemiach.
Co ciekawe właściciel uruchomił go po wojnie i mieszkał w odbudowanym domu. Dobrzański zmarł w 1967 roku, tartak spłonął dwa lata później...Obecnie w tym miejscu znajdują się domki letniskowe.
Takie kałuże niczym jeziora trzeba pokonać... W nich żyją sobie kumaki górskie :)
Widać już pierwsze kapliczki... Figura Świętej Rodziny z 1901 roku, tuż obok krzyż.
W Nieznajowej mieszkał w latach 1918 - 1945 ukraiński rzemieślnik - malarz cerkiewny trudniący się m.in. kamieniarstwem Iwan Szatyński. Na cmentarzu znajdziemy nagrobek w jego wykonaniu.
Jabłonie w nieistniejących wsiach to odmiany bardzo późne - pisałam o tym TUTAJ, dlatego nie wyglądają jeszcze zbyt atrakcyjnie, bo skoro owocują późno to i późno kwitną :)
Tuż obok tej kapliczki z 1925 roku znajdowała się karczma, którą prowadził Żyd. We wsi znajdowały się także dwa sklepy.
Jak więc łatwo sobie wyobrazić, skoro karczma znajdowała się na wyraźnym obniżeniu terenu, obok kapliczki to symbolicznymi drzwiami weszlibyśmy do niej :) Oczywiście to wszystko tak plus minus, ale pozwólmy działać wyobraźni;)
Kapliczki i krzyże z Nieznajowej to jedne z najbardziej znanych w Beskidzie Niskim - chyba każdy robi im zdjęcie ;)
A teraz kilka słów o domu, którego pochodzenia pisząc poprzednim razem o Nieznajowej nie potrafiłam wyjaśnić. Teraz już wiem co nieco. Po wojnie opustoszałą wieś wydzierżawił Władysław Remijasz, prowadził tam wypas owiec. Remijasz wraz z rodziną wybudowali w Nieznajowej dom i mieszkali tu od 1958 do 1969 roku. Jak wspomina żona - Maria Remijasz we wsi mieszkali wtedy gajowy - zajmujący obecną chatkę studencką, oraz wspomniany przeze mnie Dobrzański - Polak, właściciel tartaku. Dom, który widzicie, obecnie jest własnością prywatną.
Dom Remijaszów spłonął w 2018 roku.
Tutaj zdjęcia ze zbiorów Marii Remijasz - sianokosy na Nieznajowej. Trzeba sobie uświadomić, że wcześniej nie było tam tak dużo lasu, jak obecnie, więc pracy było sporo. Widoczni na zdjęciu mężczyźni to pracownicy PGRu wynajęci przez Państwa Remijaszów.
,, Oni przyjeżdżali chyba z Grywałdu, od Nowego Targu, Krościenka, z daleka ludzie szli za chlebem" ( ,,Krótkie spodenki mojego dziadka").
Remijaszowie później zamieszkali w Wołowcu.
No i docieramy do potoku Zawoja... Po ostatnich deszczach woda ma wartki nurt, nie przypomina tego leniwie płynącego potoku, który przekraczaliśmy we wrześniu. Próbujemy iść w górę potoku, szukać jakiegoś innego miejsca łatwiejszego do przekroczenia i wtedy znajdujemy piwnicę skrytą w trawach. Znajduje się jakieś 100 m nad chatą, tuż nad potokiem.
Na szczęście jeszcze nie raz i nie dwa, udało się przejść przez potok :)
Potok Zawoja jest trudny do przejścia zwłaszcza wiosną, zimą, oraz podczas większych opadów deszczu. Jeśli lato jest ciepłe i suche - przejdziecie bez problemu, w każdym miejscu.
Tylko w jednym miejscu, na powszechnie znanym kąpielisku przy chatce studenckiej jest głęboko. Nawet bardzo! Znajduje się tam niecka o głębokości myślę 3 metrów.
Wracając spotykamy żmiję zygzakowatą, która zdaje się nie przejmować ,,tłokiem" jaki tego dnia panuje w Nieznajowej. Leżała sobie na drodze :) Dałam ciała z tym zdjęciem, już miałam ją na celowniku - jakoś nie uciekała, i wtedy spadła mi torba na aparat, którą miałam na ramieniu, zanim ją poprawiłam, to wąż odpełzł...
Pokazała mi ogon :P
Za to, że taka gapa ze mnie :)
Już teraz mogę Wam obiecać, że powrócimy do Nieznajowej. Jedyne co mnie odstrasza to spory ruch turystyczny. Owszem w majowy weekend spodziewałam się zwiększonego ruchu, bo była piękna pogoda i czynna chatka studencka zapewne również przyciągnęła trochę fanów wieczoru przy świecach i ognisku ;)
A w lecie z kolei dużo jest ludzi, który przyjeżdżają robić sobie ogniska, czy chętnych na wylegiwanie się na leżakach nad brzegiem rzeki...
Wiecie kiedy nie spotkacie w Nieznajowej nikogo? Zimą :)
Sprawdziliśmy. Śnieg był spory, tak po kolana, a my wybraliśmy się na biegówki. Te 2 km prostej, aż do przeprawy przez wodę to jest coś pięknego, jeśli wybierzecie się tam z nartami :)
Kasia.
Źródła:
beskid-niski.pl
,,Krótkie spodenki mojego dziadka - Krzywa i okolice w starej fotografii i wspomnieniach"
W. Grzesik, T. Traczyk, B. Wadas ,,Beskid Niski - od Komańczy do Wysowej"
Moim zdaniem najpiękniejsze doliny opuszczonych wsi to Nieznajowa, Czarne i Regietów Wyżny - choć każdemu podoba się co innego to najbliższe mojemu sercu są właśnie te miejscowości :)
Majówka zachęciła nas piękną pogodą do wędrówek. Przy maszerowaniu z dzieckiem do normalnego czasu przejścia danej trasy trzeba doliczyć jeszcze ze dwie godziny, ale to nic - mamy czas :)
Plan jest ambitny, a mianowicie przejście przez całą Nieznajową, aż do Wołowca i z powrotem. Jak się jednak okaże nie uda się go zrealizować... ale o tym później.
Zostawiamy samochód tam gdzie ostatnio, czyli tuż przy zjeździe z drogi 992. Okazuje się, że jest już tam kilka innych aut.
Wyruszamy, najpierw podziwiamy żeremie bobrów.
Tej tamy bobrowej niestety już nie ma. Nie wiem, może przerwała ją duża woda? W 2019 roku już nie istnieje w tym miejscu rozlewisko.
Lubię ten fragment drogi, choć nie należy on jeszcze do Nieznajowej jest bardzo malowniczy i... fotogeniczny ;)
Pogoda idealna do zdjęć, nie wypuszczam z rąk aparatu :) Jak widać, na drodze jest mnóstwo kałuż, od dłuższego czasu codziennie pada deszcz. Raz jest to burza, która szybko mija, następnego dnia pada cały dzień... Bez wątpienia sprzyja to roślinom, zieleń jest tak soczysta, intensywna, że nie można oderwać oczu.
Na swojej drodze spotykamy także zorganizowane grupy. Tej grupie młodych ludzi widocznej na zdjęciu powyżej humor dopisywał, bo szli i podśpiewywali sobie ,,Mydełko Fa" :) Nawet Milenę zainteresowała ta barwna grupka, pozdrawiamy :)
Latem w również w Nieznajowej prowadzony jest wypas owiec
Ropucha szara - o ile się nie mylę.
Kwitnąca śliwa tarnina to nieodzowny element wiosennego krajobrazu opuszczonych wsi Beskidu Niskiego. Myślę, że dawniej nie było ich tyle, w moich stronach tępiło się je, bo rozrastają się szybko i tworzą niedostępny gąszcz - nie do przebycia. Moja babcia od kiedy pamiętam powtarza, że kiedy kwitnie tarnina to jest zimno. Powiedzenie to związane jest zapewne z faktem, że kiedy kwitnie zdarzają się jeszcze jedne z ostatnich przymrozków ( ostatnie mogą się zdarzyć nawet na ,,zimną Zośkę" czyli 15 maja).
Niemniej jednak tarnina swoim nieprzebytym gąszczem daje schronienie ptakom. Kwitnie intensywnie, ale dość krótko, więc tym bardziej cieszę się, że trafiłam na ten moment :)
A tutaj kolejny rodzaj turystów, których spotkaliśmy - cykliści. Sporo ich, ale trzeba przyznać, iż drogi w tych stronach są świetne do jazdy na rowerze. Zdjęcie zrobiłam przy tablicy z informacjami o Nieznajowej.
Ruiny dawnego tartaku skryte wśród tarniny. Rozważamy podejście bliżej, ale chyba nie tym razem, gleba jest nasiąknięta jak gąbka.
Przed II wojną tartak ten dzierżawił Żyd. Kocioł parowy napędzał trak, żarna młyńskie i prądnicę. W 1939 roku kocioł wywieziono, a jako przyczynę podano za mały przerób młyna.
Drugi tartak, wodny prowadził Polak o nazwisku Dobrzański. Położony był w zakolu Wisłoki, około 800 m powyżej ujścia Zawoi. Wodę doprowadzał kanałem wodnym. Niemcy wysadzili tartak w 1945 roku, zachował się młyn bo był umiejscowiony w podziemiach.
Co ciekawe właściciel uruchomił go po wojnie i mieszkał w odbudowanym domu. Dobrzański zmarł w 1967 roku, tartak spłonął dwa lata później...Obecnie w tym miejscu znajdują się domki letniskowe.
Na rozległym wypłaszczeniu koło ruin tartaku odbywały się niegdyś znane w całej okolicy targi. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy były co dwa tygodnie, czy co miesiąc, ale zjeżdżali się tu Żydzi ze Żmigrodu i z Gorlic. Handlowano głównie krowami i wołami.
Już w XIX wieku odbywały się tu cztery duże jarmarki: na Wniebowstąpienie, 13 sierpnia, 10 września i 30 października.
Takie kałuże niczym jeziora trzeba pokonać... W nich żyją sobie kumaki górskie :)
W Nieznajowej mieszkał w latach 1918 - 1945 ukraiński rzemieślnik - malarz cerkiewny trudniący się m.in. kamieniarstwem Iwan Szatyński. Na cmentarzu znajdziemy nagrobek w jego wykonaniu.
Nieznajowa - tle cerkiew prawosławna
Jak więc łatwo sobie wyobrazić, skoro karczma znajdowała się na wyraźnym obniżeniu terenu, obok kapliczki to symbolicznymi drzwiami weszlibyśmy do niej :) Oczywiście to wszystko tak plus minus, ale pozwólmy działać wyobraźni;)
Kapliczki i krzyże z Nieznajowej to jedne z najbardziej znanych w Beskidzie Niskim - chyba każdy robi im zdjęcie ;)
Tyle zostało z chałupy, którą widzieliście powyżej...
Dom Remijaszów spłonął w 2018 roku.
Tak wyglądał dom, kiedy był zamieszkany. Na zdjęciu od prawej Michał Hutyriak i Władysław Remijasz.
Tutaj zdjęcia ze zbiorów Marii Remijasz - sianokosy na Nieznajowej. Trzeba sobie uświadomić, że wcześniej nie było tam tak dużo lasu, jak obecnie, więc pracy było sporo. Widoczni na zdjęciu mężczyźni to pracownicy PGRu wynajęci przez Państwa Remijaszów.
,, Oni przyjeżdżali chyba z Grywałdu, od Nowego Targu, Krościenka, z daleka ludzie szli za chlebem" ( ,,Krótkie spodenki mojego dziadka").
Remijaszowie później zamieszkali w Wołowcu.
No i docieramy do potoku Zawoja... Po ostatnich deszczach woda ma wartki nurt, nie przypomina tego leniwie płynącego potoku, który przekraczaliśmy we wrześniu. Próbujemy iść w górę potoku, szukać jakiegoś innego miejsca łatwiejszego do przekroczenia i wtedy znajdujemy piwnicę skrytą w trawach. Znajduje się jakieś 100 m nad chatą, tuż nad potokiem.
Na szczęście jeszcze nie raz i nie dwa, udało się przejść przez potok :)
Nieznajowa
Nieznajowa w stronę Wołowca
Potok Zawoja jest trudny do przejścia zwłaszcza wiosną, zimą, oraz podczas większych opadów deszczu. Jeśli lato jest ciepłe i suche - przejdziecie bez problemu, w każdym miejscu.
Tylko w jednym miejscu, na powszechnie znanym kąpielisku przy chatce studenckiej jest głęboko. Nawet bardzo! Znajduje się tam niecka o głębokości myślę 3 metrów.
Taaakie ryby pływają w Nieznajowej
Wracając spotykamy żmiję zygzakowatą, która zdaje się nie przejmować ,,tłokiem" jaki tego dnia panuje w Nieznajowej. Leżała sobie na drodze :) Dałam ciała z tym zdjęciem, już miałam ją na celowniku - jakoś nie uciekała, i wtedy spadła mi torba na aparat, którą miałam na ramieniu, zanim ją poprawiłam, to wąż odpełzł...
Pokazała mi ogon :P
Za to, że taka gapa ze mnie :)
Już teraz mogę Wam obiecać, że powrócimy do Nieznajowej. Jedyne co mnie odstrasza to spory ruch turystyczny. Owszem w majowy weekend spodziewałam się zwiększonego ruchu, bo była piękna pogoda i czynna chatka studencka zapewne również przyciągnęła trochę fanów wieczoru przy świecach i ognisku ;)
A w lecie z kolei dużo jest ludzi, który przyjeżdżają robić sobie ogniska, czy chętnych na wylegiwanie się na leżakach nad brzegiem rzeki...
Wiecie kiedy nie spotkacie w Nieznajowej nikogo? Zimą :)
Sprawdziliśmy. Śnieg był spory, tak po kolana, a my wybraliśmy się na biegówki. Te 2 km prostej, aż do przeprawy przez wodę to jest coś pięknego, jeśli wybierzecie się tam z nartami :)
Kasia.
Źródła:
beskid-niski.pl
,,Krótkie spodenki mojego dziadka - Krzywa i okolice w starej fotografii i wspomnieniach"
W. Grzesik, T. Traczyk, B. Wadas ,,Beskid Niski - od Komańczy do Wysowej"
Te rozśpiewane grupki turystów stają się dla Nieznajowej i okolic prawdziwą plagą. Jedni krzyczą, drudzy urządzają sobie rodzinnie kąpieliska w Zawoi, rozkładając leżaki przy akompaniamencie głośnego radia, a jeszcze inni przychodzą z wykrywaczami i kopią na cerkwisku i przy cmentarzu... Mamy nadzieję, że kiedyś Nieznajowa trafi pod ścisłą opiekę MPN, inaczej zmieni sie w prymitywny kurort rodem z PRL - u...
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy ;) Piękne zdjęcia! ;)
Te kąpieliska w Nieznajowej to już niestety standard w upale dni... od strony Krempnej jest to miejsce w miarę dostępne wiec nawet osobówkami się zapędzają...Park Narodowy może rzeczywiście zapobiegłby takim nalotom zmotoryzowanych turystów na to miejsce. I niech to miejsce pozostanie takie piekne nadal ! :) Pozdrawiamy :)
UsuńOby, inaczej za kilka lat to nie ma co do Nieznajowej zaglądać, chyba że zapłakać nad jej losem...:-\
UsuńPozdrowienia :-)
Piękny rajd. a takie tyraliery kosiarzy to pamiętam z czasów swojego dzieciństwa.
OdpowiedzUsuńW ten dzień zrobiliśmy sobie trzy takie krótkie wypady :) a co do kosiarzy to już niestety takie czasy nie wrócą... ja do dzisiejszego dnia mam kosę no i kosi się nią trawę od czasu do czasu :)
UsuńJasne, co to za chłop co kosą robić nie umie ;-) Sam mam na strychu na wszelki wypadek jak kosiarkę diabli wezmą ;-)
UsuńOj i ja pamiętam ,,dziadolki,, z dzieciństwa które to stawiano ze snopków zboża :-) i sianokosy, lopienie siana.. Ach brak tego teraz. Ciężka praca, ale taka inna . Teraz zaś maszyny, bale, kostki, kombajny...
UsuńPozdrowienia :-)
Rozmarzyłam się... 😊
OdpowiedzUsuńTrzy lata temu w Nieznajowej spotkałem małżeństwo z Warszawy w wieku około 50 lat. Tak byli zauroczeni tą okolicą i Beskidem Niskim że przyjechali tu po raz piąty. Powędrowali w stronę Wołowca a ja zatrzymałem się nad potokiem Zawoja, przyznam się że to miejsce ma w sobie coś takiego że każdego może zauroczyć.
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMnie zauroczyła Wysowa i okolice. Byliśmy tam z mężem dwa razy i planujemy w tym roku na wiosnę.
OdpowiedzUsuń