/ Stalinowski obóz koncentracyjny - Centralny Obóz Pracy w Jaworznie - Magurskie wyprawy }

podróże, góry, fotografia

Stalinowski obóz koncentracyjny - Centralny Obóz Pracy w Jaworznie

Stalinowski obóz koncentracyjny - Centralny Obóz Pracy w Jaworznie
    Wiele się mówi o faszystowskich obozach koncentracyjnych w Polsce lecz były również obozy pracy stworzone przez władze komunistyczne. Dzieje i tragiczne losy więźniów jednego z takich obozów chcielibyśmy Wam nieco przybliżyć . Być może jest on znany części z Was, jednak wiele osób nawet o nim nie słyszał0. Mowa tu o Centralnym Obozie Pracy w Jaworznie a ściśle mówiąc funkcjonującym w jego ramach w latach 1947 - 1949 podobozie ukraińskim gdzie przebywali również Łemkowie z Beskidu Niskiego. 

     W czasie II wojny światowej w Jaworznie znajdował się filia obozu koncentracyjnego Auschwitz, którego więźniowie pracowali w jaworznickich kopalniach. Po wojnie obiekt został przejęty przez polski Urząd Bezpieczeństwa Publicznego i funkcjonował pod nazwą Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Zmiany jakie zaszły były symboliczne i polegały na wymianie szyldu nad bramą "Arbeit macht frei" na napis "Praca uszlachetnia człowieka".








     COP w Jaworznie miał więc formę typowego obozu koncentracyjnego z drewnianymi barakami dla więźniów, ogrodzeniem z drutów kolczastych podłączonych do wysokiego napięcia, a także murowanymi wieżami strażniczymi, na których znajdowały się gniazda karabinów maszynowych i reflektory. W części północnej znajdował się pięciometrowy mur którego zadaniem było zasłanianie obozu przed wzrokiem osób przejeżdżających drogą Kraków-Katowice.

     Przez pierwsze dwa lata istnienia COP Jaworzno przetrzymywano w nim głównie niemieckich jeńców wojennych, Volksdeutschów, Polaków skazanych za kolaboracje a od 1945 r. również skazanych przez Komisje Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym. Następnie było to miejsce odosobnienia dla Ukraińców oraz polskich Łemków, wysiedlanych z rejonów wschodniej Polski w ramach "Akcji Wisła". 


      Decyzję o osadzeniu w tym obozie osób narodowości ukraińskiej zatrzymanych w ramach akcji Wisła podjęło najprawdopodobniej Biuro Polityczne KC PPR, na posiedzeniu w dniu 23 kwietnia 1947 r. Był to w zasadzie jedyny nadający się do tego celu obóz, gdyż obóz w Potulicach (województwo pomorskie) był zbyt odległy. Ponadto w pobliskim Oświęcimiu znajdował się rozbudowany system bocznic kolejowych, który umożliwiał równoczesne przyjmowanie kilku transportów ewakuowanej ludności, przeprowadzanie jej kontroli i dokonywanie rozdziału zgodnie z miejscem przeznaczenia. Wypędzeni więc ze swej ojcowizny Ukraińcy i Łemkowie, jadać do swego obozu koncentracyjnego, mijali bocznice kolejowe, którymi jechały wagony do Auschwitz i Brzezinki. Może fakt ten nie stanowi paradoksu historycznego lecz jest dowodem na to, iż eksterminacja stała się jednym z najpotworniejszych wynalazków XX wieku a ofiary szybko skuteczności tej metody nauczyły się od swoich katów i od „braci ze wschodu”.





      Materiały COP w Jaworznie z lat 1947 i 1948 r. wykazały, iż w obozie umieszczono łącznie 3873 osoby narodowości ukraińskiej i łemkowskiej , w tym 916 kobiet i dziewcząt oraz 107 dzieci w wieku do 17 lat, zwolniono do domów 529 osób, a w transportach kierowanych do nowych miejsc osiedlenia wysłano 2385 osób. W obozie zmarło 158 osób. W stosunku do 660 osób skierowano akty oskarżenia do Wojskowych Sądów Rejonowych. 8 osób przekazano do dyspozycji urzędów bezpieczeństwa. W Księgach brak zapisów odnośnie do losu 33 osób.  Wśród osadzonych było 85 przedstawicieli inteligencji (księża, inżynierowie, nauczyciele, urzędnicy, artyści itd.). Pozostali to chłopi, robotnicy, rzemieślnicy i uczniowie. Rozkazy przyjęcia pochodziły z Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego we Włodawie, Krośnie, Lubaczowie, Jaśle, Sanoku, Przemyślu, Jarosławiu, Rzeszowie, Gorlicach, Tomaszowie Lubelskim.

          Na terenie obozu działała grupa śledcza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Oficerowie tej grupy prowadzili postępowania przygotowawcze wobec osób podejrzewanych o przynależność do UPA lub udzielanie jej pomocy. Więzionych mężczyzn osadzano w pięciu barakach, a kobiety w dwóch. W barakach wyodrębniono po trzy pomieszczenia, zabudowane trzypiętrowymi pryczami. Brakowało sienników, słomy i koców. Zimą opalano baraki małymi piecykami.







            W obozie funkcjonowały warsztaty krawieckie i szewskie, produkujące na rzecz Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Część więźniów zatrudniano również przy niwelacji terenu i budowie muru oraz w pobliskich zakładach przemysłowych. Praca nie była wynagradzana, a wiązała się z nią jedynie możliwość uzyskania dodatkowych racji żywnościowych. Porcje żywnościowe były głodowe i miały bardzo małą wartość odżywczą. O warunkach panujących w obozie świadczą raporty Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, nawet one nie ukrywają prawdy o nieludzkich warunkach: – …Więźniowie jedzą surowe ziemniaki, niemyte, buraki, marchew, w które to produkty zaopatrują się będąc użytymi przy wyładowywaniu wagonówBaraki „UPA” są nieco przeludnione, ponadto odczuwa się brak słomy. Ukraińcy są pozbawieni w większości wypadków bielizny i ubrań, co też uniemożliwia im mycie codzienne, posiadane zaś ubrania są w tak opłakanym stanie, że nie mogą opuścić baraku…


W COP Jaworzno istniał rozbudowany system kar za najdrobniejsze nawet przewinienia; egzekwowali je głównie więźniowie funkcyjni tzw "kapo"  i funkcjonariusze KBW. 

Spośród kar wyróżnić można:

- długotrwałe bieganie, czołganie się, skakanie tzw. żabką,
- karne stójki, połączone często z trzymaniem – obciążonych cegłami – rąk nad głową,
- osadzanie w karcerze wypełnionym wodą,
- przepędzanie więźniów pomiędzy dwoma rzędami funkcjonariuszy obozowych i więźniów funkcyjnych, którzy bili pędzonych pałkami, prętami i deskami; tę formę kary nazywano „ukraińskimi procesjami”,
- bicie osadzonych różnymi przedmiotami.


Podane przykłady wskazują, iż nad osadzonymi znęcali się zarówno strażnicy, jak i współwięźniowie. Niezależnie od tego śledztwo dowiodło, że wobec więźniów dopuszczali się tortur również funkcjonariusze z grupy śledczej Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego.
Ich przestępcze działania polegały na:
- biciu przesłuchiwanych rękami, pięściami i kopaniu po całym ciele,
- używaniu do bicia niebezpiecznych narzędzi w rodzaju pałek gumowych, metalowych prętów, desek, kabli, nóg od stołków,
- porażaniu prądem elektrycznym,
- polewaniu zimną wodą, wlewaniu jej do ust i nosa,
- wbijaniu szpilek w ciało,
tzw. „pal Andersa”, czyli sadzenie więźnia na nodze odwróconego stołka.



Dopiero w końcu grudnia 1947 roku rozpoczęto zwalnianie osadzonych Łemków i Ukraińców . Specjalnymi transportami – pod nadzorem żołnierzy KBW – przewożono ich na Ziemie Odzyskane, gdzie wysiedlono ich rodziny. Do marca 1948 roku zwolniono ponad 3.000 osób. Zwalnianie pozostałych więźniów trwało kolejny rok. Ostatnia grupa osadzonych – złożona z księży greckokatolickich – wyszła na wolność 8 marca 1948 roku.














W miejscu pochówku ofiar w maju 1998 roku pamiątkowy obelisk odsłonili prezydenci Polski - Aleksander Kwaśniewski oraz Ukrainy -Leonid Kuczma.






      Miejsce to stało się niechlubną kartą polskiej powojennej historii, gdyż naród męczenników, doświadczony i wyniszczony wojną, stał się sam oprawcą i katem dla niewielkich mniejszości narodowych, które w żaden sposób nie mogły zagrozić suwerenności ani jego bezpieczeństwu wewnętrznemu.




Źródła :

www.ipn.gov.pl

www.przemyskie.info

www.ukraincy.wm.pl

www.obozdwochtotalitaryznow.pl

www.oboz.w.of.pl


4 komentarze:

  1. Jak widać, dla niektórych wojna nie skończyła się na 1945 r. Jedno jest pewne, wyzwoliła w ludziach potwory. Ci, którzy odzyskali wolność, nie mieli potem łatwego życia na Ziemiach Odzyskanych. Nie byli wśród swoich, nie byli "tutejsi". Smutna historia... Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dyrektor tego obozu dostał w uznaniu zasług najwyższe polskie odznaczenia w czasach komunizmy. Później , po 1990 roku został co prawda oskarżony ale wyjechał wtedy do Izraela ponieważ z pochodzenia był Żydem. A Izrael nie ma umowy ekstradycyjnej z Polska więc dożył tam sędziwego wieku i zmarł dopiero kilka lat temu...Ot taka sprawiedliwość....

      Usuń
    2. Mało tego: otrzymywał od Polski emeryturę mundurową (czyli dwukrotnie wyższą od tych których tłukł. Ot polska sprawiedliwość dziejowa. Nazywał się Salomon Morel - zwyrodnialec i żydowski faszysta. trudno się dziwić późniejszym pogromom żydów w Polsce.

      Usuń
  2. Wiesz, myślę, że już tam wysoko będzie rozliczony. Nam pozostaje pamiętać i nigdy nie dopuścić do takiego bestialstwa jakie niesie za sobą słowo "wojna".

    OdpowiedzUsuń

Jeśli spodobał Ci się nasz wpis - zostaw po sobie ślad :)
Dziękujemy za odwiedziny!

Polecamy

Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazownictwa w Bóbrce

Tak się składa, że mieszkamy bardzo blisko najstarszej, nadal działającej kopalni ropy naftowej! Na tym terenie założono Muzeum Przemysłu Na...

Bottom Ad [Post Page]